Podobnie jak niektóre leki na receptę i przejażdżki po parku rozrywki, film „łaska" (2009) powinien zawierać etykietę ostrzegawczą dla przyszłych matek. To mroczna, makabryczna fabuła o „trudnej ciąży” pewnej kobiety, która z pewnością wywoła koszmary, przesuwając przy tym granice smaku. To, co zaczęło się jako dobrze przyjęty 6-minutowy film krótkometrażowy (2006), przekształciło się w film fabularny, rozwijający pierwotną koncepcję kobiety urodzenie dziecka, które uważa się za martwe, ale nie ma zagłębiać się w jej życie osobiste i zakres, w jakim jest gotowa się chronić jej dziecko.
Fabuła
Madeline (Jordan Ladd) i Michael (Stephen Park) to szczęśliwe małżeństwo spodziewające się pierwszego dziecka. Świadoma zdrowia weganka, Madeline decyduje się na naturalny poród przez położną, zamiast korzystać z pomocy lekarza poleconego przez apodyktyczną matkę Michaela, Vivian (Gabrielle Rose). Madeline wybiera kobietę, której ufa, że zajmie się porodem: jej byłą profesor college'u Patricię (Samantha Ferris), która prowadzi pobliską klinikę.
Wypadek samochodowy jednak zamienia rzeczy w pętlę. Michael umiera, podobnie jak nienarodzone dziecko. Gdy Patricia opiekuje się Madeline w klinice, postanawiają, że będzie nosić dziecko do terminu porodu, a nie wywoływać porodu. Madeline wraca do domu w oszołomieniu i lunatykach przez pozostałe dwa tygodnie ciąży, a nawet wyrusza na zakupy dla niemowląt w odrętwieniu rozczarowania.
Kiedy w końcu zaczyna rodzić, wszyscy zaangażowani — może z wyjątkiem Madeline — są zaskoczeni, gdy martwe dziecko zaczyna karmić piersią. – Ma na imię Grace – Madeline spokojnie mówi Patricii. W przeciwieństwie do krótkiego filmu, na którym się opiera, Grace wydaje się zdrowa i normalna, a testy nie pokazują nic złego.
Jednak po tym, jak Madeline przyprowadza dziecko do domu, Grace zaczyna wykazywać niepokojące objawy. Jej włosy zaczynają wypadać; jej temperatura ciała jest niebezpiecznie niska, wydziela nieprzyjemny zapach i przyciąga do niej muchy. Co najbardziej niepokojące, odmawia picia mleka. Kiedy Grace zbyt mocno gryzie podczas karmienia piersią i kończy się ukrwieniem, Madeline z przerażeniem odkrywa, że mleko nie jest ulubionym napojem dziecka.
Wynik końcowy
Koncepcja krwiożerczego „dziecka zombie” przywołuje obrazy kampowych scen z filmów takich jak „It's Alive” i „Dead Alive” — i bycie protegowanym Eli Rotha, można by oczekiwać tego samego od reżysera Paula Soleta – ale zapewnia on zaskakująco bezpośrednią eksplorację matki-dziecka połączenie. Tempo jest celowe, ton jest mroczny i neogotycki, a z makabrycznym elementem anatomicznym „Grace” przypomina „The Brood” Cronenberga skrzyżowane z „Dziecko Rosemary."
Nie żeby był tak dobry jak którykolwiek z tych filmów. Pomimo intrygującej głównej koncepcji, film nie odtwarza tego wszystkiego oryginalnie. Można przewidzieć, jak Madeline zareaguje na pragnienie Grace i że sprawy zmienią się w trochę „Hellraiserscenariusz z matką przynoszącą jagnięta na rzeź dla ubezwłasnowolnionej ukochanej osoby. Pozostaje tylko ustalić, jak zakończy się sprawa, a „Grace” idzie ciekawą drogą podważając swój wysiłek, aby stworzyć wyrafinowany, przemyślany horror, stawiając na niski „szok” kończący się.
Scenariusz, napisany przez Soleta i Rotha, udaje się odmalować prowokacyjną dynamikę między Madeline a głównymi kobietami w jej życiu, Patricią i Vivian. Obie role odgrywają ostro weteranki Ferris i Rose, z Patricią troskliwą, ale niezręcznie czułą opiekunką i Vivian, chłodną manipulatorką, która cicho opłakuje swojego utraconego syna. Dla porównania, postać Madeline jest płaska i nieciekawa, jednoznaczna i przewidywalna; niestety dominuje w filmie.
Jako reżyser Solet dokonuje dziwnych wyborów. Być może próbując stworzyć powietrze jak ze snu, używa filtra, aby rozmyć krawędzie obrazu na długich odcinkach. Innym razem jego użycie światła jest wątpliwe; w szczególności jedna scena jest nakręcona bezpośrednio w oślepiające słońce wpadające przez okno. Jak można się spodziewać po reżyserze po raz pierwszy (pod względem funkcji), wydaje się, że stara się zbyt mocno, a jego wysiłki stają się nachalne. Jego styl powinien być równie subtelny jak jego film.
Pomimo swojej subtelności – krwawe i wyzyskujące elementy są stosunkowo stonowane – „Grace” jest filmem ze zmarszczonym czołem, którego treść ma przeszkadzać i prowokować reakcję. Jego podstawowym modus operandi do generowania kresów jest oczywiście martwy (lub nieumarły) dziecko, którego obecność rozmazuje ogólne poczucie dyskomfortu w całym filmie, wywołując obrazy aborcji i poronienia. Jest to rodzaj filmu, który jest bardziej godny podziwu niż przyjemny, ale ponieważ niewiele poza aktorstwem jest zrobiony szczególnie dobrze, nie można go nazwać szczególnie godnym podziwu.
Chudy
- Gra aktorska: B (Ladd jest w porządku, ale Rose i Ferris wyróżniają się).
- Kierunek: C- (Niektóre dziwne wybory okazują się rozpraszać i przesadzać.)
- Scenariusz: C (Ma intrygującą koncepcję ze związkami, które mają dramatyczny oddźwięk, ale nie wykorzystuje wystarczająco dużo potencjału i kończy się kwaśną nutą.)
- Gore/Efekty: C (Wygenerowane komputerowo obrazy i efekty dziecka odzwierciedlają niski budżet).
- Ogólnie: C (Było ponure i nieosiągalne pomimo swojego denerwującego potencjału.)