Dlaczego w końcu zdecydowałem się rozpocząć terapię rozmową w wieku 50 lat

click fraud protection

Ciężkość na mojej twarzy stopniowo narastała. Wiedziałem, że coś tam jest, że coś jest nie tak, ale nie przestałem pytać, co to było i jak to się zaczęło. Moje ciało też bolało. Gdyby rozczarowania były kamieniami, złamane serca były kamieniami, a traumy głazami, to wyjaśniałoby uczucie, które codziennie nosiło całe moje ciało. Musiałem znaleźć sposób, aby je położyć lub rozbić i rozrzucić kawałki.

„Gdyby rozczarowania były kamieniami, złamane serca były kamieniami, a traumy głazami, to wyjaśniałoby uczucie, które codziennie nosiło całe moje ciało”.

Zawiesiłam swoje życie ze strachu. Nie pracowałem nad swoimi celami i ukrywałem się za problemami, nad którymi musiałem popracować. Kiedy mój mąż mówił o przejściu na emeryturę, uświadomiłam sobie, że kończy mi się czas na robienie tego, co chcę w życiu. Musiałem znaleźć sposób na pokonanie barier, które powstrzymywały mnie przed byciem prawdziwym sobą.

Od jakiegoś czasu obserwuję kilku terapeutów w mediach społecznościowych, mając nadzieję, że ich drobne porady wystarczą, aby poczuć się lepiej. Kiedy jedna z osób, którą bardzo lubię, napisała, że ​​otworzyła własną praktykę, wysłałem jej zapytanie. Wpisanie tych słów, prośba o pomoc, nie było łatwe, ale już ten jeden mały krok sprawił, że poczułam się lżejsza. Wspomniała o ubezpieczeniu, ale nie ma jej w mojej sieci, a jej prywatne wynagrodzenie przekracza mój budżet. Mimo to wprawił koła w ruch. Przed podjęciem tego kroku nie miałem pojęcia, że ​​ubezpieczenie zdrowotne obejmuje terapię rozmową. Okazuje się… moje tak.

Kilka minut wyszukiwania na stronie internetowej mojego ubezpieczenia i miałem listę lokalnych terapeutów. Przeglądałem listę, skreślając te, które wydawały się sprzeczne z moimi podstawowymi przekonaniami i zakreślając te, które mogły do ​​mnie pasować. Znalazłem jeden do wypróbowania.

Dopełniłem formalności związane z przyjęciem i umówiłem się na spotkanie. Ale sprawy nie potoczyły się zgodnie z planem. Zatłoczony parking budził we mnie niepokój. Nikt mnie nie przywitał, kiedy wszedłem, a niewiedza, co robić, pogłębiła mój niepokój. Stałem w holu przez 10 minut po godzinie spotkania, czekając, aż ktoś mnie potwierdzi, nie postrzegając tego jako dobry znak, że kilka innych osób siedziało w holu i czekało na terapeutę, który wydawał się biegać późno. Kierownik biura przyszedł i powiedział mi, że zapisali moją wizytę w złym dniu i chciał wiedzieć, czy mogę przyjść jutro. Powiedziałem mu, że nie mogę i że nie wrócę. To nie było miejsce dla mnie.

Zniechęcona, ale nie poddająca się, wróciłam do listy, znalazłam innego terapeutę i wysłałam zapytanie. Szybko odpowiedziała, zadając kilka pytań, dlaczego chcę rozpocząć terapię. Widać było, że naprawdę jej zależy i chce pomóc. Umówiłam się z nią na spotkanie i zaczęłam tworzyć listę rzeczy, nad którymi chciałam i musiałam popracować (współuzależnienie od dzieci, opłakiwanie śmierci rodziców, moje zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, samosabotaż itp.).

„Moja pierwsza wizyta była mieszaniną nerwów, strachu i ulgi”.

Moja pierwsza wizyta była mieszaniną nerwów, strachu i ulgi. Kiedy przyjechałem, wysłałem jej SMS-a (zgodnie z jej instrukcjami) i czekałem w mojej ciężarówce, aż wyjdzie i mnie zabierze. Punktualnie podeszła do drzwi i pomachała mi do środka z troskliwym uśmiechem na twarzy, jakbym był dzieckiem wzywanym z przerwy. Przedstawiła się i zaprowadziła mnie do swojego biura, prostego pomieszczenia z krzesłem dla niej i miejscem do siedzenia dla mnie, ozdobiony odpowiednią ilością jasnych dzieł sztuki, które nie były ani surowe i higieniczne, ani zagracone rozpraszać.

Pięćdziesięciominutowa sesja minęła szybko. Na mojej liście kilkunastu rzeczy do pracy omówiliśmy trzy. Słuchała i skinęła głową. Poczułem, że naprawdę zaangażowała się w pomoc. Ona ma tatuaże. Ja też. Ona trochę przeklina. Ja też. Ma dość tego, jak lekceważy się problemy kobiet i przypisuje nam etykietkę „trudnych” lub „szalonych”. JA TEŻ!

„Terapia to maraton, a nie sprint. To samo w sobie jest dla mnie lekcją.”

Pod koniec sesji przypomniała mi, że terapia to maraton, a nie sprint. To samo w sobie jest dla mnie lekcją. Nie jestem dobra w okazywaniu cierpliwości, a kiedy zidentyfikuję problem, chcę, aby został on rozwiązany teraz!

Zadała mi też pracę domową: Naucz się odróżniać samoopiekę od samouspokajania.

Samouspokajanie się polega na robieniu rzeczy, które sprawiają, że czujesz się chwilowo lepiej (lub odrętwiasz), co stwarza ryzyko, że później poczujesz się jeszcze gorzej. Dbanie o siebie to robienie rzeczy, które są dla ciebie naprawdę dobre.

Samouspokojenie daje mi SMS-y do męża o trzeciej po południu z pytaniem, czy chce wyjść na kolację. Dbanie o siebie to wspólne przygotowywanie posiłku i jedzenie przy stole zamiast oglądania telewizji.

Samouspokajanie przewija mój telefon, kiedy się budzę i tracę poczucie czasu. Dbanie o siebie polega na ustawianiu budzika dziesięć minut wcześniej i nie odbieraniu telefonu poza wyłączeniem budzika, abym mógł być w pracy na czas.

Uspokajanie siebie to chodzenie na zakupy po rzeczy, których tak naprawdę nie chcę ani nie potrzebuję. Dbanie o siebie to pozostanie w domu i sprzątanie szafki.

Rozumiem, dlaczego chciała, żeby to był mój pierwszy krok. To podstawa, na której można zbudować wiele innych rzeczy. Poza tym pomaga mi rozpoznać, kiedy i dlaczego sam siebie sabotuję.

Na początku ostrzegła mnie, że będę kuszona, aby zaproponować terapię innym osobom. Ona miała rację. To idzie w parze z moją chęcią „pomagania” innym ludziom. Na mojej drodze od współuzależnienia powoli zdaję sobie sprawę, że mogę kontrolować tylko to, co robię, myślę i mówię.

„Nauczyłem się, że mogę powiedzieć ludziom, że jadę, nie oczekując, że zrobią to samo. Bieganie to mój maraton.

Nie wstydzę się chodzić na terapię. Prawdę mówiąc, jestem z siebie dumna, że ​​w końcu się podjęłam wysiłku. Ale nauczyłam się, że mogę powiedzieć ludziom, że idę, nie oczekując, że zrobią to samo. To mój maraton, który chcę przebiec. Jeśli chcą się zapisać, nie ma problemu, ale mogą też po prostu kibicować mi z boku.

Przeprowadzenie badań i znalezienie terapeuty, który stawia mi wyzwania, nie zaprzeczając temu, kim jestem, ułatwia ten proces. Terapia powinna pomóc Ci pomóc sobie, a nie zmuszać do zmiany rzeczy, które są dla Ciebie ważne.

„Terapia powinna pomóc Ci pomóc sobie, a nie zmuszać Cię do zmiany rzeczy, które są dla Ciebie ważne”.

Wspólnie decydujemy, jaka powinna być moja praca domowa pomiędzy sesjami. W ciągu miesiąca spędzam dwie godziny na terapii i prawie 500 godzin na jawie w świecie. Samo narzekanie na moje problemy podczas sesji nie pomaga mi od razu nauczyć się, jak zmienić swoje myśli i zachowania. Chcę móc poruszać się po świecie poza terapią, korzystając z lekcji, których uczę się podczas moich sesji. Praca domowa mi w tym pomaga. Dowiedziałem się, że dobry terapeuta chce, abym stale pracował nad swoimi problemami.

Rozumiem, że terapia nie jest dla każdego. Niektórzy ludzie nigdy nie będą czuć się komfortowo rozmawiając o swoim życiu z nieznajomym. Inni uważają, że sami poradzą sobie ze wszystkim. Byłem jedną z tych osób. Wierzyłam w terapię innych ludzi, ale myślałam, że poradzę sobie ze wszystkim bez pomocy i „rozwiążę” swoje problemy za pomocą poradników i pozytywnych afirmacji. Te rzeczy mogą pomóc, ale nigdy nie pomogłyby mi znaleźć prawdziwych rozwiązań.

Gdybym miał złamaną kość, która nie goiła się prawidłowo, a lekarz powiedziałby mi, że musi ponownie złamać kość, aby naprawdę się zagoiła (i przestała boleć), zrobiłbym to. U mnie psychicznie było to samo. Tak, praca nad moimi myślami, zachowaniami i uczuciami jest trudna i niewygodna, ale naprawdę będzie warto i w końcu móc rzucić kamienie rozczarowania, rozbić metaforyczne skały złamanego serca i postawić głazy uraz.

Tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, jak ciężka i smutna się czułam, dopóki nie poczułam się lżejsza i spokojniejsza. Wiem, że przepracowanie wszystkiego zajmie trochę czasu. Mogę być na terapii przez lata i to jest w porządku. Jestem skłonny zainwestować czas, pieniądze i energię, aby znów zacząć czuć się jak prawdziwe ja.


Reginy McKay


Swinger dzieli się różnymi sposobami, w jakie ludzie w stylu życia mówią „nie”

Istnieje więcej niż jeden sposób, aby powiedzieć „nie” i mieć to na myśli, i to z pewnością jest prawdą, jeśli chodzi o zgodę. Swinger @Profesor Ananas dzieli różne sposoby, w jakie ludzie w stylu życia mówią „nie”, kiedy nie czują się gotowi na z...

Czytaj więcej

Mężczyzna zakłada „starej” mamie konto na Tinderze dla zabawy i jest zszokowany reakcją

W dzisiejszym świecie cyfrowych randek wiele osób korzysta z aplikacji takich jak Tinder, aby znaleźć miłość i towarzystwo. Pewien mężczyzna postanowił założyć konto na Tinderze dla swojej „starej” mamy, żeby zobaczyć, co się stanie. Jednak nie s...

Czytaj więcej

Żona odpowiada na niedorzeczne pytanie męża perfekcyjną odpowiedzią

Jeśli jesteś żonaty, całkowicie zrozumiesz śmieszność tej parodii @Gabrielowie, udostępnili Eva i Javier. Javier pyta Evę: „Dlaczego wyglądasz seksownie tylko wtedy, gdy wychodzimy?”, a Eva nie może powstrzymać się od odpowiedzi na jego pytanie w ...

Czytaj więcej