„Swamp Rock” to gatunek, który jest często źle rozumiany – mylony przez outsiderów ze spacerami Cajun R&B "bagienny pop" lub, co gorsza, po prostu uregulowane do opisywania piosenek o bagnach amerykańskiego Południa, od Luizjany po Florydę. W rzeczywistości „swamp rock” to dość wąska dziedzina muzyki: wynik integracji artystów rockabilly z eksplozją duszy w połowie lat 60., wspomaganą przez ciężka infuzja ostrego podgatunku znanego jako „swamp blues”, a także z mocno rytmicznym kręgosłupem, który w swoim najluźniejszym można prawie opisać jako boj. To styl, którego podstawową miarą jest ziemistość.
Gdy muzycy country-rocka z „Nowego Południa” zwrócili się ku dusza kraju emanując z takich miejsc jak Memphis i Muscle Shoals, włączyli to do swojej muzyki: typowy „swamp rock” łączy głęboką duszę z surowym country, ostrym bluesem i tanecznym beatem. (Wspomniany „swamp blues” został stworzony przez wytwórnię Excello z Nashville pod koniec lat pięćdziesiątych przez takich muzyków jak Slim Harpo, Lazy Lester, Lightnin' Slim, i Roscoe Shelton). Doprowadziło to do głównej definiującej linii gitary bagiennego rocka: niskiej, brudnej i pełnej pogłosu (a czasami dla dodatkowego funkowego akcentu, wah-wah). Rogi są często obecne ze względu na wpływ duszy, chociaż solówki gitarowe są bardziej prawdopodobne niż solówki na saksofonie. I chociaż tematyka jest często tak mroczna i groźna jak sama muzyka, opowieści o bagnach nie są konieczne w muzyce bagiennej; ten trend zaczął się dopiero wtedy, gdy, wspomagany własną fascynacją tym gatunkiem, trafił na fale AM na początku lat siedemdziesiątych.
Podobnie jak większość muzyki opartej na soulu lub muzyki „roots”, Swamp Rock wydawał się gryźć w kurz, gdy pojawiła się dyskoteka, ale powstał z grobu w latach 90. jako zespoły jam i amerykański artyści zaczęli go odkrywać i włączać do własnego stylu funky.
Przykłady Swamp Rock
„Sałatka Polk Annie”, Tony Joe White
Tak perfekcyjnie przywołuje własne dzieciństwo Tony'ego Joe w Delcie Południowej, że McDonald's wykorzystał go później, by spróbować uwiarygodnić pożywienie duszy McRibowi. (Nie żeby cokolwiek mogło.)
„Urodzony nad zalewiskiem”, odrodzenie Creedence Clearwater
Lider CCR, John Fogerty, był tak doskonały w stosowaniu psychodelicznych tekstur do bagiennego rocka, że niemal można poczuć, jak komary cię ugryzą w intro.
„Amos Mojżesz” Jerry Reed
Klasyczna opowieść, która rzeczywiście opowiada o bagnach Luizjany, w której brakuje jednej ręki i, co bardziej niepokojące, znikającego szeryfa.
„Suzie Q”, Dale Hawkins
Możliwe narodziny bagiennego rocka, odwróconego i niezwykle bluesowego rockabilly, który zainspirował legiony gitarzystów i entuzjastów Americana.
„Cicho”, Joe South
Później przerzucił się na gospel pop z nutą country, ale piosenki, dzięki którym Joe zyskał sławę, były pełne bagiennej dobroci.
„Niki Hoeky” Redbone
Podobnie jak Creedence, ten kwintet był kalifornijskim strojem, który miał jednak obsesję na punkcie kultury Głębokiego Południa. Ich mieszana rasa meksykańsko-indiańskie dziedzictwo prawdopodobnie też nie zaszkodziło.
„Big Boss Man”, Elvis Presley
Klasyk Jimmy'ego Reeda od Vee-Jay, został przerobiony na bardziej efektowną, bardziej błyskotliwą wersję przez Kinga, głównego wzmacniacza bagiennego rocka.
„Chodzę po pozłacanych drzazgach”, dr John
Psychę i bagno łączył także sam Night Tripper, który specjalizował się w łączeniu glamizmu z funkiem voodoo.
„Pająki i węże”, Jim Stafford
Stafford specjalizował się w nowościach, ale tak naprawdę miał w sobie ten country funk.
„Rozpieram moje rzeczy”, Elvin Bishop
Rednecks spragnieni bluesowej gitary wydają się być najlepszymi swamperami, a Bishop był praktycznie jednoosobowym zespołem jamowym.